Cześć
Tym razem przychodzę do Was z postem, który długo nie dawał mi spać. Miał pojawić się już dawno, jednak za każdym razem go przeredagowywałam, bo mi nie pasował. W końcu jednak się pojawił.
Czy adaptacje seriali w formie książki to dobry pomysł?
Zawsze sądziłam, że seriale, filmy i książki to osobne uniwersa i nie powinno się ich łączyć, chyba że autorem owych dzieł jest ta sama osoba. Moje zdanie na ten temat nie zmieniło się na przestrzeni lat i przeczytanych książek. Dopuszczam jednak do siebie fakt, iż istnieją książki, seriale lub filmy, które mimo różnych autorów potrafią się uzupełniać, a wychodzi im to bardzo dobrze. Taką właśnie książką jest adaptacja „Wednesday”. Oglądając serial, czasem odnosiłam wrażenie, że pewne wątki, np. niechęć Wednesday do emocji czy podejrzenia wobec Xaviera, są potraktowane dość po macoszemu. Adaptacja, mimo ukazywania nam dokładnie tego samego, co jest w serialu, całkowicie z perspektywy głównej bohaterki, rozszerza również pewne wątki o jej wewnętrzne przemyślenia. Dzięki temu dostajemy pełniejszy obraz sytuacji.
Czy adaptacja była potrzebna?
Myślę, że książka ta była zbędna. Owszem, dopowiada kilka wątków, które były w serialu poruszone po macoszemu. Jednak w ogólnym rozrachunku nie wnosi nic nowego do uniwersum. Jest to książka idealna dla fanów serialu, którzy chcą sobie go odświeżyć przed nadchodzącym wielkimi krokami drugim sezonem. Teaser, który notabene pojawił się dość niedawno w sieci, przypomniał fanom o zbliżającym się sezonie 2.
Czy poleciłabym tę książkę?
Wbrew mojemu dość sceptycznemu nastawieniu do niej mogę ją spokojnie polecić jako odświeżenie przed nowym sezonem lub jeśli chce się lekko zapoznać z pewnymi wątkami. Książka będzie również idealna dla fanów serialu jako dodatek na półce. Może też posłużyć do zapoznania się z serialem przed jego obejrzeniem. Nie ukrywam, że często tak mam, że kiedy jest wielki hype na coś, omijam to szerokim łukiem i nawet nie próbuję się z tym zapoznać. Miałam tak z serialem „Stranger Things”, „Wednesday”, filmem „Last Christmas” z Emilią Clarke czy z sagą książek „Wiedźmin” (wszystko już mam nadrobione :)). Jeśli jednak masz podobny problem, jak ja, rozwiązaniem będzie adaptacja książkowa lub czekanie, aż kurz opadnie, i wtedy zapoznawanie się z tym.
Czy w ogólnym rozrachunku jestem zadowolona?
Tak. Mimo wszystko książka na nowo wprowadziła mnie w klimat serialu, a teaser tylko podsycił ten klimat. Dwie pieczenie na jednym ogniu! 😉 W dodatku idealnie wygląda na mojej mrocznej półce, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że mroczne, magiczne klimaty zawsze były mi pisane.
Mam nadzieję, że ten dość dziwny post wam się spodobał.
Pragnę podziękować wydawnictwu Young, które wchodzi w skład grupy Wydawnictwa Kobiecego, za możliwość zrecenzowania tej pozycji. Zainteresowanych zachęcam do kupna tej pozycji: Wednesday. Adaptacja Sezonu 1.
Zachęcam do dzielenia się opiniami w komentarzach.
Sława!
Ten post ma 22 komentarzy
Nie czytałam Wednesday ani nie znam serialu. To zupełnie nie moje klimaty.
Nie ogladałam nigdy całości historii i także nie miałam okazji czytać o Wednesady.
Ja akurat chętniej wybrałabym książkę, serial oglądały moje córki. Więc takie dwie formy zapoznania się z postacią to dobre wyjście do dyskusji.
Ja także chętniej sięgam po książki i chyba kupię tą książkę siostrzenicy na prezent
Moja córka także oglądała ten serial to czasem rzuciłam okiem ale nie zaciekawił mnie
Czy serial im się podobał ? Jestem bardzo ciekawa
Znam Rodzinę Adamsów, pamiętam, że dobrze się bawiłam, oglądając ją.
To klasyka sama w sobie. Wednesday jednak poszła w nieco inne, bliższe współczesnej młodzieży klimaty.
Na ogół książki oparte o film czy serial są gorsze niż oryginał. Ale zawsze może zdarzyć się miła niespodzianka:)
Na pewno takie książki mogą się spodobać i przypomnieć serial, dlaczego nie 🙂
Propozycja zdecydowanie dla miłośników tych czarnych z pozoru charakterów, sama do nich należą i z uśmiechem przyjmuję kolejne filmy lub książki.
Wednesday to niestety nie moje tematy zarówno na ekranie i w czytaniu.
Nie lubię kiedy film zmienia się w książkę, a nie na odwrót, za to chętnie sięgnęłabym po komiks 🙂
Osobiście też wolę jak jest na odwrót i przeważnie wtedy okazuje się, że to ksiażka jest lepsza
Film oglądałam – całkiem fajny. Ciekawa jestem książki 🙂
Rodzina Adamsów ma wielu fanów i na pewno obejrzą i serial i przeczytają kolejną książkę.
Nie znam zarówno książki jak i serialu, aczkolwiek był mocno promowany więc kojarzę.
Ja akurat wolę przeczytać książkę, niż obejrzeć serial, więc dla mnie jest to dobre rozwiązanie, tym bardziej, że nie znam tego tytułu.
Myślę że adaptacja może być gratką dla miłośnika książki, często obraz rozczarowuje ale nikt nikogo nie zmusza do oglądania
Przeważnie jest na odwrót – najpierw powstaje książka, potem film. I taki system najbardziej mi odpowiada 🙂 Film widziałam, przyjemnie się oglądało
Adaptacja gdy jest już gotowy zarys fabuły powinna w dużej mierze skupiać się na emocjach. Chętnie sprawdzę czy tutaj tak jest.
Byłam ostatnio w księgarni, ale w zupełnie innym dziale 😉 pójdę jeszcze raz